Greg Puciato ma swoją otwartą na mnóstwo inspiracji solową karierę, udziela się też w gwiazdorskich metalowych składach, plus kapitalnie czaruje klimatem w syntezatorowym The Black Queen, natomiast gitarzysta Bill Weinman posiada najbardziej z tych powstałych po zahibernowaniu kariery The Dillinger Escape Plan (wciąż mam wiarę) fascynujący, lecz chyba po debiucie obecnie zawieszony projekt Giraffe Tongue Orchestra, więc jeśli dwa filary mają, nie ma mowy by pozostali muzycy składu Dillingera próżnowali i cieszyli się wiecznie tą kompletną bezczynnością. Debiut TC może być nazywany TDEP 2.0, bo najbliżej mu do nuty tejże, więc przywołany powyżej jeszcze nie z nazwiska Billy Rymer zbytnio się chyba nie wysilił? Ale czy to w estetyce math core’wej poziom olimpijski, to szczerze nie mam w stu procentach pewności. Od strony technicznej rzecz oczywista jest bez zarzutu, ba - nawet wokalnie nieznany mi dotąd człowiek drze pyska i melodyjnie frazuje prawie na poziomie niesamowitego Puciato. Warsztat instrumentalny składu kapitalny i kompozycje które tylko jednak z początku odbierałem jako nie do końca godne spuścizny wielkiego Dillingera, jednak systematyczne i konsekwentne ich przyswajanie, będące owocem magnetycznego przyciągania Altered Pasts, spowodował że te zaledwie 35 minut (idealny czas) wciąż na świeżo mnie intrygowały i absolutnie nie zmęczyły, doprowadzając względnie szybko do silnej więzi i tym samym dużej zrodzonej sympatii. Artystyczne koncepcje Puciato i Weinmana są z pewnością inne i to oprócz kapitalnej wrażliwości muzycznej oraz wyobraźni, to ich niewątpliwy walor. Nie znaczy to jednak że Thoughcrimes idąc udeptaną już ścieżką, nie ma niczego ciekawego do zaproponowania ponad kopiowanie i bardzo ograniczone rozwijanie sprawdzonej formuły. Wściekłe akcje przechodzą tutaj w klimatyczne, lecz nie aż tak bardzo mimo wszystko odjechane syntezatorowe wyciszenia, jak i pozostają od początku do końca najważniejszym składnikiem numerów, czy też dla równowagi całe kompozycje opierają się na czytelnych harmoniach głównie niebanalnej elektroniki i posiadają w sobie bardziej komercyjny walor przywodzący skojarzenie z twórczością Deftones, który jednako ekspozycji w mainstreamowych mediach im nie załatwi. Płyta sprawia wrażenie solidnie przemyślanej i skonstruowanej tak, by nie zamykać sobie obydwu drzwi, ani też nie skupiać zbytnio na jednej ścieżce rozwojowej. Zatem może to być odbierane jako chytra strategia badająca rynek, lub szczera emanacja szerokiego wachlarza zainteresowań muzyków - to się z pewnością w kolejnych latach okaże. Obstawiam (jeśli się mylę), że jest w Altered Pasts to coś - coś co każe mi wierzyć, iż ten start to tylko preludium do czegoś większego. Chociaż może to wrażenie to tylko konsekwencja bardzo silnej wewnętrznej potrzeby posłuchania wreszcie czegoś świeżego w "dillingerowej" estetyce, o której to POTRZEBIE odpoczywając od ekstremalnie połamanej formuły, nie miałem pojęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz