Historia która ma znaczenie głęboko uniwersalne, jak i powinna być rozumiana jako koniecznie odkrywana przez pryzmat i konteksty historyczno-polityczne miejsca w którym się rozgrywa. Wątków w niej społeczno-obyczajowych kilka i żeby nie odbierać specyficznej satysfakcji z ich łączenia w spójną systemową całość, pozwolę sobie jedynie między innymi zauważyć efekty współczesnych przeobrażeń w rolnictwie i gospodarczego globalizmu, dyktatu wielkiego biznesu, tak też emigrację z Afryki (szczególnie odczuwalną na południu Europy), jak i sięgając głębiej dwudziestowieczne przemiany właśnie polityczne w samej Hiszpanii oraz tak wprost najbardziej chwytające za serce ostatnie doświadczenia beztroskiego wiejskiego dzieciństwa w XXI wieku - dzieciństwa w kontakcie z naturą i pięknie ukazaną totalną wolnością. Sceny z namaszczeniem przygotowane i wręcz z roztaczającym niezwykły czar walorem fizycznego odczuwania obrazów i zapachów - intensywnym oddziaływaniem na zmysły i przywołujące nawet w takim mieszczuchu jak ja, dalekie echa smakowania owoców prosto z drzewa i emocjonalnego przywiązania dziadka rolnika do karmiącej go ziemi. Alcarràs jest filmem tak nostalgicznym, nakręconym w konwencji obyczajowej ballady, jak i subtelnym, a zarazem krytycznym publicystycznym komentarzem do dzisiejszego kierunku w jakim zmierza życie. Opowiada historię dość swobodnie, ale liczne wątki jednak metodycznie i bardzo jasno określają punkt widzenia oraz zarysowują linie podziałów. To trudna bowiem sztuka by bez otwartej bezpośredniej narracji, widzowi który tak jak ja naturalnie nie rozumie wprost z biegu detali tamtejszej mentalności pojąć w mig, nie tylko to co jak na początku zauważyłem dla wielu społeczeństw w rożnych rejonach uniwersalne. Carla Simón robi to z wdziękiem i precyzyjnie, przy okazji pozwalając cudownie chłonąć urokliwą atmosferę hiszpańskiej prowincji. Także bohaterowie mimo że mnogo pojawiający się na ekranie, są nakreśleni precyzyjnie z wprawą i takim ciepłem że mimo ich przywar, można się z nimi zżyć czy zaprzyjaźnić. Doskonale napisany został scenariusz, więc i reżyser(ka) miała czas dla każdej z postaci, stąd dlatego wciąga, a ja daje do zrozumienia że z nim bardzo sympatyzuje. Natomiast w skrócie i do sedna - to opowieść o wartości wiejskiego życia rodzinnego, grożącej utracie własnej tożsamości, o etiologii frustracji z bezsilności oraz pokoleniowych napięciach, w drodze do milczącego egzystencjalnego dramatu finałowego. Znakomite kino, które nie rzuca pod nos naciąganych teorii, lecz w zamian daje prawdę do przemyślenia. Nie korzysta z dodatkowego uatrakcyjniania, ubarwiania, tylko stawia na rzeczy sedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz