Nie rozumiem wielce chłodnego przyjęcia z jakim spotkał się akurat ten film Xaviera Dolana. Rozumiem natomiast doskonale, że trudno go nazwać jednym z najlepszych jego dokonań, bo mimo iż w sumie nic mu nie brakuje i jest zapewne w stu procentach tym co wciąż bardzo młody reżyser w trakcie pracy chciał osiągnąć (a co po premierze i zdystansowanej ocenie promocyjnie niepotrzebnie porzucił), to wyróżnia się na tle innych jego produkcji nieco mniej intensywną aurą i zarzuconą na rzecz natłoku wątków wyrazistością oraz co zdaje się kluczem w odbiorze rozmyciem sedna, przez zbytnie poszerzenie palety kluczowych postaci. Jest też bardziej typowo hollywoodzki (nie tylko przez angielskojęzyczność i gwiazdorskie aktorskie persony) niż charakterystycznie dla jego filmów artystycznie ambitny, a mimo to zawiera większość cech do jakich Dolan przyzwyczaił swojego widza. Jest więc głęboko psychologią postaci zdominowany, opowiada między innymi o człowieku w kryzysie tożsamości, stawiającym odpór pokusom i opór światu, który nie rozumie jego inności. Poza tym od strony czysto formalnej zawiera w sobie sceny emocjonalnego wzburzenia, budowania gęstej atmosfery pomiędzy bohaterami tkwiącymi w trudnych, czasem wręcz toksycznych zależnościach - a tychże geneza w relacjach rodzinnych i trudnym lub chociaż wyboistym nieco dzieciństwie. Stawia też na korzystanie z mocy muzyki, która wyzwalając się z ciszy, jak zwykle buduje podkład pod klimat lub wprost tak jak w scenach klubowych tą atmosferę kształtuje. Rytm i dynamika też od roli muzyki zależy, ale żadna z tych kwestii nie przejmuje dominacji, a jest idealną przeciwwagą dla siebie, kiedy przykładowo z rodzinnej kłótni podczas okazjonalnego spotkania przerzuceni jesteśmy w klimaty klubu, gdzie następuje upuszczenie ciśnienia podczas hucznej zabawy raczej na smutno. Bo tak przejmująca cisza jak i przeszywająca muzyka wyzwala emocje i otwiera na nie nawet najbardziej skrytych i najbardziej uzbrojonych w grubą skórę twardzieli, zatem ochoczo i jak najbardziej uzasadnienie z niej Dolan korzysta. Poza tym cały czas jedzie na wysokim emocjonalnym C, rozgrywa scenariusz na wielu poziomach międzyludzkich interakcji i zależności oraz płaszczyznach, poza tym można grymasić ale też ten obraz jest świetnie zagrany i absolutnie nie przestylizowany, a że ambitnie rozbudowany to naturalnie trzymający się kurczowo metodycznych założeń, przez co myślę że właśnie uboższy w tętno podskórnie odczuwane. Dwóch głównych bohaterów (wokół nich nieomalże galaktyki innych i liczne węzły pomiędzy nimi splątań) oraz historia ich relacji opowiedziana z perspektywy minionego czasu, a wszystko to w skomplikowanym anturażu skonstruowanym jak to u Dolana przede wszystkim z dotyczących orientacji seksualnej kontekstów. Dużo, ale czy za dużo jednak, a projekt przerósł autora i może po drodze znużył, bądź stracił autor w trakcie pracy czujność. Gdybam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz