wtorek, 17 stycznia 2023

Frère et soeur / Brat i siostra (2022) - Arnaud Desplechin

 

Ach te dialogi! Dialogi wymuskane, kwestie nienaturalnie wygładzane, współczesne, a mimo to brzmiące niczym mowa sprzed grubo ponad wieku. Dlatego może to moje odczucie niespójności słowa z obrazem, ale też ona (ta niespójność) rodzajem wynikającej z niej dziwacznej wyjątkowości. Ta niemal poetycka aura (spróbuję ją usprawiedliwić), to cecha chyba jednak wtórna sytuacji i okoliczności pochodzenia społecznego bohaterów, bowiem siostra aktorka teatralna, a brat pisarz (nie wiem, beletrysta?), czyli wrażliwi artyści o inteligenckich korzeniach - jak domniemam korzeniach z tradycjami. Oboje pozostający w długoletnim konflikcie, zdarzeniem kolejnym dramatycznym sprowokowani do burzliwego pośredniego spotkania i konfrontacji rozwijającej się w kierunku być może konstruktywnego dialogu, kiedy o zgrozo przypadkowo dosłownie na siebie wpadają w supersamie i zaglądają sobie głęboko w oczy. :) Taka to też wiwisekcja relacji rodzinnych, opierana na i kreowana raczej nie wyjaśnianymi tutaj wprost zdarzeniami z przeszłości i dla odmiany widocznymi jak na dłoni różnicami osobowościowymi. Wiwisekcja przyznaję wartościowa, bo to ciekawa psychologiczna gra dwóch kreślonych portretów, jednak dość specyficzna, za często zaskakująco zbyt egzaltowana, jakby reżyser z premedytacją od aktorów oczekiwał szarż licznych. Szczerze to nie rozumiem w jakim merytorycznym celu, domniemam więc że to manewr typowo stylistyczny, powodujący zapewne poczucie ambicjonalnej satysfakcji reżysera - w sensie zaspokajający jego być może napuszone ego. Tak się więc dusił obraz Arnaud Desplechina we własnym egzaltowanym sosie (nawet w potencjalnie mocarnym, lecz niestety niemiłosiernie rozwleczonym zwieńczeniu), a ja coraz bardziej byłem zmęczony tą pretensjonalnie rozdygotaną konwencją. Ale dotrwałem do końca. Ufff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj