poniedziałek, 9 stycznia 2023

Kalle - Under the Black Moss (2022)

 

Jak bodaj, sami o sobie cudzą ręką o przed zaledwie ponad miesiąc temu wydanej płycie piszą, “trzeci album z rzędu tej autorskiej pary jest chyba najmroczniejszy w swoim nastroju. Jednak w całej ich dyskografii świeci najjaśniej, bo właśnie w ciemności najintensywniej widzimy światło, które Kalle wtłaczają z najwyższą pewnością w swoje, coraz bardziej hipnotyzujące piosenki. Po raz kolejny, dzięki ich magicznemu brzmieniu, zostajemy przeniesieni do enigmatycznego świata czerwonych jezior, tajemniczych leśnych spacerów i niespodziewanie dystopijnych scen, które być może emanują niepokojem naszych czasów". I ja się muszę z tym opisem zgodzić w ciemno niemalże, gdyż dopiero rozpoczynam rozpoznawanie twórczości duetu, a wpadłem na młodych Czechów dzięki wyznaniu kumpla, który cytuję “mnie urzekło”, a że wspomniany człowiek czuje (bo jest wrażliwy) i rozumie (bo inteligentny) wartościową sztukę, to nie omieszkałem skorzystać z takiej emocjonalnej rekomendacji i od chwili kiedy „message” do mnie dotarł, Under the Black Moss kręci się systematycznie, a jeden niepełny odsłuch dwóch pozostałych materiałów duetu, niewątpliwie daje mi powód do stwierdzenia, że nie jest on pierwszym znakomitym dziełem sąsiadów zza Olzy. Żeby nie być poniekąd gołosłownym i aby nie tylko opierać się na charakterystyce znalezionej na ich bandcampowym profilu, dodam od siebie że jestem zasmucony, iż to duet niemal nieznany, bowiem jakość ich nagrań na poziomie znakomitej Chelsea Wolf tak warsztatowo-technicznie jak i artystycznie jest, a słuchając tych nagrań, to miałem wręcz z początku przekonanie, że takli “Breathe On”, to zagubiony numer zespołu Chelsea właśnie. Żeby jednak nie budzić obawy, iż Kalle to tacy powielacze stylistyki innych spieszę dodać, iż nawet jeśli koncept instrumentalny podobny i sposób ekspresji bliźniaczy, to jednak bez użycia mocnego gitarowego przesteru - bardziej w stronę mrocznego trip-hopu, niż trip-hopu/ambientu na doom metalowych fundamentach (chociaż melodyka najbardziej w Black Moss i Home zdradza zainteresowanie legendarnymi My Dying Bride). Cóż dodać, może lepiej nie przesadzać z paplaniem i zamilknąć by dać okazję do usłyszenia ciszy kompletnej czyli idealnych warunków do odpalenia Under the Black Moss i jak to kolega dawał do zrozumienia, pozwolić się urzec. Ja kompletnie obecnie nie jestem odporny na ich urok i póki co korzystam bez opamiętania z siły odprężenia zawartego w trzecim krążku Kalle. Ciekawe jak długo? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj