wtorek, 2 marca 2021

I Care a Lot / O wszystko zadbam (2020) - J Blakeson

 

Cóż za ekscytujące kinowe przeżycie. Przeżycie będące sporym zaskoczeniem, mimo że he he "koneserski" nos węszył coś ciekawego, a sprawdzona wcześniej wyłącznie jedna istotna opinia wyrażała znaczne uznanie. Biorąc pod rozwagę powyższe, to jednak aż takiej petardy się nie spodziewałem. Siłę tej produkcji stanowi świetny scenariusz, kapitalnie rozpisujący ciekawą i żywą pod względem tematu i dynamiki historię. Opowieść którą napędzają prócz samej atrakcyjnej fabuły także fenomenalne kreacje aktorskie i skupione na genialnej mimice twarzy sugestywne ujęcia. To pod względem wykorzystania potencjału drobnych gestów w obrębie ruchu mięśni twarzy majstersztyk, dodatkowo sprytnie i płynnie wykorzystujący do wywoływania zaabsorbowania wielogatunkowe klisze - od klasycznych thrillerowych inklinacji, przez czarną komedię po kąśliwą satyrę o społecznych konsekwencjach bezwzględnej pogoni za pieniądzem. Nowoczesne kino więc na tapecie - kino w którym  na wszelkie zmysły zaangażowane w odbiór sztuki filmowej oddziałują spójne bodźce mające na celu całkowicie zagospodarować zdobytą od startu koncentrację widza. Udaje się to w stu procentach, bo pojedynek kutych na cztery kopyta socjopatycznych bohaterów robi fantastyczna robotę. W formule jednocześnie zarówno poważnej jak i nieco groteskowej - przez cały seans co ważne harmonijnie przenikającej się nawzajem. W pomysłowej konfiguracji produkującej konsekwentnie rosnące napięcie, bowiem zwroty akcji permanentnie na ten efekt pracują.

P.S. Dodam jeszcze jedną uwagę. Mianowicie to co I Care a Lot wyróżnia, to sytuacja w której na początku projekcji bohaterki nie znosisz, a na finał w walce jej kibicujesz, by ostatecznie znów nią gardzić. Zaiste przebiegłe pomysłodawcy sobie to wymyślili i chwała im za to że do zagrania głównej roli wybrali Rosamund Pike.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj