"Stare" kino
na tapecie, więc z racji wieku wiadomo doskonale je znałem,
naturalnie pamiętałem, ale sprężyna by sobie je zarchiwizować na
bloga stronach, to już sprawa pojawienia się tytułu jako polecajki
w poście jednego z wielu koneserów kina. Włączam więc poniekąd
zainspirowany takową „sprężyną” Upadek i przenoszę się
niemal w czasie, bo nazwanie jak myślę najlepszego filmu w karierze
Joela Schumachera portalem do kina jakiego już dziś w zasadzie nie
uświadczamy za często, to oczywistość sama w sobie. Jak kojarzę
Schumacher nigdy nie był wybitnym reżyserem, raczej zawsze
porządnym rzemieślnikiem, fachowcem od kina dobrego balansu, które
może miało ambicje poruszania ważnych społecznych tematów, ale
więcej w nim było intencji produkowania filmów przyciągających
masowo uwagę i zapełniających sale kinowe, niż tworzenia wielkich kontrowersyjnych dzieł niszowych. Tutaj też czuć hollywoodzką sztampę,
korzystającą z narracyjnych i operatorskich klisz, lecz
najważniejsze że Schumacher wykazał się nie lada odwagą, bądź
wyczuł temat nośny, gdyż nakręcił obraz krytykujący agresywny
kapitalizm w czasach radosnego jego konsumowania przez farciarzy z
kasty żerującej, co mogło spowodować popadnięcie reżysera w
bossów branżowych niełaskę. Film jednak osiągnął sukces
kasowy, toteż pieniądze jakie wygenerował wybaczyły zapewne
Schumachera arogancję, a że wątki tutaj też podkreślające
toksyczną męskość z pozycji ją piętnującej, jak i sporo
rozmiękczania sensu wspomnianymi charakterystycznymi dla
hollywoodzkiego kina środka zabiegami, to może główny motyw jako
zaangażowany manifest tracił na sile i nie był powszechnie
najbardziej celnie interpretowany. Upadek niemniej jednak to film
znakomity, ale nie byłby taki gdyby nie przede wszystkim właśnie
doskonale przejaskrawiając temat, napisany scenariusz - temat też niezwykle do wykorzystania wdzięczny. Nie byłby też taki, gdyby nie
fenomenalne aktorstwo i pojedynek Douglasa z Duvallem. Gdyby nie
trafnie ukazane przez pierwszoplanowe postaci emocje, jako spirala
nakręcająca się udziałem frustracji i bezradności oraz pomysł
na kontrastową konfrontację dwóch skrajnych reakcji na życiowe
nieszczęścia, czy najzwyczajniej życiowe wyzwania. Pęknięty
bezpiecznik i z drugiej strony pokora i odporność zbudowana na poczuciu
winy. Chociaż w sumie obydwóm bezpieczniki strzeliły, tylko przez
okoliczności i zmienne, różne były tego procesu konsekwencje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz