sobota, 13 maja 2023

Thelma & Louise / Thelma i Louise (1991) - Ridley Scott



Bonnie Parker i Clyde Barrow, Mallory i Mickey Knox, wreszcie Aileen Wuornos i Selby Wall oraz właśnie z kategorii od tego poniekąd się zaczęło, Thelma Dickinson i Louise Sawyer. Tak sobie skojarzyłem te zasadniczo bardzo różne sytuacje, kiedy kino wykorzystało motyw, raz rozbitków, dwa rozbitków kobiet na muszce śledczych i pogoni za nimi. Ten ostatni uznany za mega klasyczny klasyk - Ridley Scott z maksymalnie zajebiście wysokiej półki, choć to też nigdy nie było kino wystrzelonych w przestrzeń kosmiczną ambicji, a tylko kino rozrywkowe ubrane w społecznie istotną problematykę. Stąd stało się hitem kinowym i zaskarbiło też sympatię profesjonalnej krytyki, identyfikowane ze świetnym kinem koneserskim i jak zaznaczyłem na początku tego zdania, nakręcającym wciąż oglądalność w stacjach telewizyjnych, jako mega hit - wszystko to w jednym. Dwie ognistowłose babeczki, jedna totalnie stłamszona przez faceta, druga bardziej wyzwolona, ale też odczuwająca czym jest dominacja męska w życiu płci pięknej. Kobiety w drodze, wyrwane codzienności obydwie, na tzw. gościnnych występach pakujące się w poważne kłopoty, tak w obronie własnej, jak przez puszczające im nerwy. Posługując się cytatem - „reżyser Ridley Scott pokazuje Stany Zjednoczone, niebieskie niebo i zielone równiny, jako kraj obiecujący wolność - ale niestety nie wszystkim”. Świetną muzykę w tło też Scott wkomponowuje, ogólnie kręcąc film w roku 1991, a mam wrażenie, iż wciąż jeszcze posiłkując się urokliwym stylem kina z lat osiemdziesiątych, więc jako klasyczny film drogi znakomicie się broni, jak także doskonale w całkiem rozrywkowej, a na pewno mainstreamowej formule korzysta między wierszami z publicystycznego komentarza do amerykańskich marzeń dostatniego życia w klimacie - mały domek, a na podjeździe ładna gablota, skonfrontowanych z rzeczywistością - Pan domu i Pani domu. Inaczej amerykańska masakra żeńskimi hormonami w wykonaniu dwóch mocnych warsztatowo aktorek i feministyczny manifest kręcony ręką faceta, ale napisany piórem kobiety i nie ma w tym nic dziwnego, bowiem ta współpraca „kółeczka z krzyżykiem” i „kółeczka ze strzałeczką” dała kinu jeden z najmocniejszych obrazów o toksycznej naturze męskiego świata. Nie znać wstyd, nie zostać wkręconym, niezrozumiała reakcja. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj