Cóż to była za historia, ale w sumie nie ma się co dziwić, bowiem to historia na motywach autobiograficznej powieści Tyrmanda, czyli tak przedwojenno-wojennego, jak i powojennego „kozaka” jak się patrzy, więc jakie niby zaskoczenie. Może widz nie powinien otwierać szeroko ust w reakcji na fundament w postaci tekstu, bo to przecież ten charakterystyczny Tyrmanda filtr nieco rzeczywistość podkolorowujący, ale już przez info o realizacji pod patronatem TVP, to jak najbardziej, bowiem wiadomo, dzisiaj w przestrzeni publicznej rządzą wyłącznie fobie i to też te antyżydowskie, dzięki niebagatelnemu udziałowi propagandy sączonej przez naszą wspólną, ciężkim pieniądzem podatnika wspieraną narodową telewizję. To jednak nie jest teraz ważne, bo istotne jest że powstał bez względu na być może kontrowersje związane z formą artystyczną, śmiem twierdzić piękny, poruszający i głęboko wzruszający film o potwornej stracie, permanentnym bólu i połowicznym jego uśmierzaniu dzięki wendecie kierowanej niemal na oślep, jak też film o miłości (tylko czysta miłość daje prawdziwe poczucie bezpieczeństwa i to żaden wstyd, gdy mężczyzna przyzna się że obu potrzebuje), która do Filipa przychodzi z zaskoczenia, ze znienawidzonego kierunku. Bohaterem człowiek splątanych emocji, uwalniający je wszystkie gromadzone godzinami, gwałtownie w odosobnieniu. Człowiek pełen uczuć konfrontacyjnych i ustawicznej walki z samym sobą, w okolicznościach szantażu ze strony instynktu przetrwania, ale też człowiek właściwie zrezygnowany i świadomie igrający ze śmiercią, kiedy nadzieja na normalność już dawno w nimi umarła, a perspektywa zakończenia wojny jest tylko dodatkowym strachem przed zmierzeniem się z życiem względnie bezpiecznym fizycznie, lecz psychicznie kompletnie zatrutym traumatycznymi wspomnieniami. Obraz zrealizowany dynamicznie, z podkreśloną rolą zdjęć kręconych precyzyjnie podążającym za bohaterem okiem kamery i znaczenia jego samego, idealnie ustawionego w jej centrum. To jest walor znakomity i walor nie jedyny, gdyż wrażenie i tym samym wprost pisząc film robi Eryk Kulm jr., który zakładam, że swoją porażającą kreacją zapewnił sobie nie tylko myślę chwilowe uznanie - on mam przekonanie kupił sobie nią szansę na długą i pełną sukcesów karierę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz