wtorek, 22 lutego 2022

Cult of Luna - The Long Road North (2022)

 


Załoganci Cult of Luna wytaczają tą swoją potężną kolumbrynę i ładują z niej swym charakterystycznym ołowianym brzmieniem, które wypełnia rozległą przestrzeń od zmasowanego gitarowego ataku, po wręcz ambientową zadumę. Raz w epicentrum erupcja dźwiękowej magmy, a po chwili zawieszenie akcji, które na szczęście unika skojarzeń z mieliznami. Wszystkie stosowane zabiegi akustyczne pozostawiają smugi szumu w uszach i nie powodują wytracenia transowego pędu, bowiem pomimo sporej dawki melodii wciąż dronujący (barwa, harmonia) charakter post metalu Cult of Luna, to też zniuansowana psychodelią i czystą muzyką ilustracyjną, tężejąca by zawsze eksplodować forma. Mówię tu o tym, że kompozycje Szwedów donikąd to absolutnie nie płyną, poprzez co pomimo gigantycznych rozmiarów czasowych The Long Road North nie nuży. Jako od względnie niedawna oddany fan ich szczególnie z ostatnich lat twórczości, mam wrażenie iż po raz kolejny nie zrewidowali swojego dotychczasowego stylu. Nie spodziewając się aby miało mieć to akurat na bieżącym albumie miejsce, trochę się sobie dziwie, iż instrumentalne pejzaże dopełniane desperackim rykiem, akurat w tym przypadku jeszcze mnie tak zahipnotyzować nie zdążyły, jak to miało miejsce podczas kontaktu z poprzednim materiałem. Daję oczywiście nowości czas na to, by więź zacieśnić i myślę, że dostrzegając z każdym następnym odsłuchem wyraźniejsze łączniki tematyczne między kompozycjami oraz punkty styczne z formą jaka na szczególnie dwóch bezpośrednio poprzedzających The Long Road North długograjach osiągnięta, kwestią najbliższego czasu będzie pełne zrozumienie tego dźwiękowego wyzwania. Hermetyczny styl Cult of Luna wymaga odpowiedniego skupienia i okoliczności, a wreszcie właśnie okresu adaptacyjnego, więc nie marudzę. Poza tym jeśli idzie się do lasu, to nie po to by narzekać, że drzewa są zielone, ale apeluję o więcej takiego odświeżającego pomysłu jak w cudownym Beyond I. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj