wtorek, 11 października 2022

Stardust Memories / Wspomnienia z gwiezdnego pyłu (1980) - Woody Allen

 

Nowojorskie jazz(ikowe) klimaty z wciąż jeszcze początków, jak się miało okazać gigantycznej, bo wieloletniej i wieloprodukcyjnej kariery Allana Stewarta Konigsberga. Takie dzisiaj fascynujące przez swoją wówczas dość oryginalnie odważną formę, jak i przez pryzmat całej filmografii reżysera, szczególnie tej nie zawsze poważnej i niemal zawsze powielającej uparcie schemat. Można oczywiście rzec, iż to szczwanie groteskowe kino, uwypuklające doskonale przywary gwiazdorskiej popularności i szaleństwa rozpętywanego wokół celebryctwa, ale też kino fantastycznie sfotografowane, bo te twarze, te ich zbliżenia oprócz magii intelektualnego słowotoku, to równie istotna urzekająca strona Wspomnień. Scenariusz jednak sprawia wrażenie nieco chaotycznego, jakby przerastającego motywacje i aspiracje twórcy, a dialogi intelektualnie naspeedowane i potraktowane zamaszyście nieposkromioną artystyczną manierą, stawiają tą próbę zmierzenia się z tematem sensu życia w kategoriach nazbyt jednak grubymi nićmi szytej pretensjonalności. Mimo wszystko Wspomnienia posiadają aktorski atut oraz wizualny wdzięk, który pozwala mu wiele wybaczyć i ja wybaczam, a wręcz być może doszukuje się w nim więcej niż mi realnie zaoferował.

P.S. Bardziej świadomi piszą że to hołd dla Felliniego i ja się z tym świadomie zgodzę tylko wówczas, gdy odważę się końcu Felliniego odkrywać. Póki co zgodzę się, bo nie wypada się kłócić z kimś o tą fundamentalną wiedzę mądrzejszym, a tym bardziej z Allenem, który sam stwierdził, że cały film jest dyskusją z 8 1/2. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj