z realiów twórczego głodu
do świata nasycenia wszelkiego rodzaju dobrem, przez co serwują nam potrawy
wyglądające zachwycająco jednak pozbawione jakiejkolwiek wartości odżywczej. Na
szczęście ci rokerzy z metalowej wytwórni płytowej nie złapali się jeszcze na
ten słodki lep i obdarzyli nas kolejnym ponadprzeciętnym zbiorem dźwięków, może
nie tak masywnych i zbitych jak na Pressure and Time jednak równie
intrygujących. Tym razem odnoszę wrażenie, że wraz z rockowym feelingiem
zmieszali więcej bluesowo-soulowych zagrywek, smaczków ocierających się nawet o
niemal art rockowe motywy - jednak nie takich w postaci banalnych mielizn, a
zdecydowanie subtelnych niezwykle uwrażliwionych, tętniących taką
emocjonalnością z dużą klasą. Tutaj nawet zamykający album kawałek pomimo
niemal groteskowego delikatnego śpiewu wokalisty nie wzbudza wrażenia
przesłodzonego. Odnajduje swoje miejsce niemal na takiej granicy, jednak nawet
przez chwile jej nie przekracza. Dużym plusem krążka jest także dodanie
szczególnie w rozbudowanych Manifest Destiny pt 1 i 2 więcej miejsca na
rozwijające się intrygująco niemal improwizowane instrumentalne rozjazdy.
Dzięki nim album zyskał więcej powietrza, świeżości, a i na koncertach zapewne
otworzy im to drogę do rozbudowania utworów w formy znane z lat 70 tych.
Instrumentalne rozpasanie wraz z oszałamiającym kunsztem wokalnym Jay'a
Buchanana tworzą jakość (i tu bluźnierstwo) porównywalną moim zdaniem nawet z Led Zeppelin z lat największej świetności. Jestem przekonany, że gdyby pojawili
się ze 40 lat wcześniej dzisiaj ich status sięgałby zenitu, może jednak na
szczęście nagrywają dopiero teraz przez co dają szansę współczesnym odbiorcom
muzyki na niezwykłe doznania, udowadniając, że jak się ma prawdziwy talent to
nie trzeba podpierać się prowokacją, fajerwerkami na scenie czy tandetnymi
chwytami.
P.S. Aż się prosi by napisać coś o scenicznych wygibasach Jay'a - tu należy przytoczyć jedynie dwóch klasyków - Jaggera i Rosa! I wszystko jasne!
P.S. Aż się prosi by napisać coś o scenicznych wygibasach Jay'a - tu należy przytoczyć jedynie dwóch klasyków - Jaggera i Rosa! I wszystko jasne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz