Strange Cousins from the West
kazał domniemywać, iż Clutch teraz wraz z kolejnymi produkcjami dryfować będzie
coraz głębiej w rejony bluesujące, jak jednak się okazało wraz z poznaniem
Earth Rockera, goście z Maryland jedynie wyciszyli nastroje by uderzyć z nowym
impetem pokazując wszystkim pseudo-rockowym wypierdkom kto tu na granicy
nastrojowego bluesa i dynamicznego rocka dominuje! Earth Rocker to bowiem wybuchowa 45-cio minutowa petarda wyciszona
jedynie w środkowej fazie za pomocą kapitalnej perełki w postaci Gone Cold. Być
może tylko po to aby dać fanom choć odrobinę tego co w pewnym stopniu silniej zaakcentowane
zostało na poprzedniczce. W moim przekonaniu Earth Rocker to krążek dynamiką
dorównujący mojemu ulubionemu Blast Tyrant tyle, że wszelkie funkowe niemal naleciałości
albumu z 2004-ego roku zostały tu zastąpione typowo energiczną rockową
tradycją. Szlachetne jak zwykle klasyczne instrumentarium nad którym muzycy
panują w sposób kapitalny zostało zaprzęgnięte w tylko jednym celu – dać
słuchaczowi porcje archetypicznej typowo męskiej rozrywki bez jakiś przesadnych
fajerwerków, wyłącznie buzujące dojrzałym testosteronem. Jednak nawet najlepsze
utwory mogłyby być pogrzebane przez wokalną nieudolność frontmana. Clutch
oczywiście może się tego problemu nie obawiać, gdyż niewiele grup ma takie
szczęście by posiadać w swoim składzie wokalistę kompletnego z barwą doskonałą,
wręcz wymarzoną dla stylu w którym się poruszają. Neil Fallon dodaje świetnego
feelingu liniom melodycznym, kapitalnie akcentując frazy, głębokim brzmieniem
podkreślając moc rockowego sznytu. Krótko mówiąc dla każdego kto zaczyna żyć
pełnią kiedy w jego żyły wlewają się bujające tradycyjne rockowo-bluesowe
dźwięki produkt to wprost wymarzony na długo tłukący się w głowie, chodzący za
pośrednictwem szlachetnej przebojowości za człowiekiem pomimo zapadającej już
ciszy wokół! Kurwa znów im się to udało – kocham tych Amerykanów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz