czwartek, 6 czerwca 2013

Testament - Dark Roots of Earth (2012)




Refleksja fundamentalna w przypadku Testament mi się nasuwa, że sukces The Gathering z perspektywy czasu dla formacji w przekleństwo w pewnym sensie ewoluował - bowiem produkcje po krążku powyższym nagrane nie nawiązują z nim w żadnym stopniu równej walki. I pomimo, iż Dark Roots of Earth w przekonaniu moim to materiał bardzo dobry, nie zawiera jednak w sobie tego pierwiastka, który po latach do albumu tego jako do klasyka kazałby powracać. I być może ocena moja dość surowa się wydaje jednak nijak słuchając ostatniej artystycznej kreacji grupy pozbyć się wrażenia nie mogę, iż muzyka to bogata aranżacyjnie, sprawna kompozytorsko, solidna wokalnie jednak pozbawiona pewnej trudno namacalnej iskry, waloru co pozwala długotrwale, długofalowo czerpać z dźwięków satysfakcję - odkrywać ją z nowej wciąż perspektywy. Testament dzisiaj to dla mnie dobrze naoliwiona maszyna co koncertowo potrafi do organizmu adrenalinę zaaplikować jednak w studyjnym wydaniu ograniczona jedynie do lawirowania pomiędzy melodyjną przebojowością pomysłów w latach 80-tych osadzonych, a surowością, jadem i krzepą tego co napisali w drugiej połowie 90-tych. Pomysł to na krążki zdaje się racjonalny jednak w przypadku ekipy Chucka Billy'ego zbyt statyczny, bezpieczny i wyrachowany - taki prawami muzycznego biznesu i finansowymi wytwórni oczekiwaniami spętany!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj