Naczytałem
się przed seansem wielu krytycznych opinii, że przede wszystkim przegadany i
nudny. Jednak niezwiedziony powyższymi, zachwycony poprzednią produkcją Andrew
Dominika, znając charakterystyczny mozolny styl reżysera z nadzieją zasiadłem przed telewizorem. I choć obraz to zdecydowanie
stawiający na dialogi, ciężki w kontakcie, jednak całościowo zdecydowanie
wciągający specyficzną duszną atmosferą, stawiający nacisk na detale i smaczki,
intrygujący głęboko ukrytym gorzkim przesłaniem oraz jak zwykle świetnym
aktorstwem Pitta, Gandolfiniego czy Liotty! Taka to produkcja sięgająca po
najlepsze cechy filmów Scorsese, Tarantino i braci Coen. Jakbym oglądał
zgrabnie zmontowaną hybrydę Chłopców z ferajny, Pulp Fiction i przede wszystkim
Fargo - oczywiście ze znaczącym udziałem formy znanej z Zabójstwa Jessy'ego
Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda. Ogólnie rzecz biorąc mocne, koneserskie kino gangsterskie świetnie
skorelowane ze współczesnym amerykańskim, coraz bardziej żenującym mitem.
:)
OdpowiedzUsuń