rowane? W tym przypadku do czynienia
mamy z muzykami jak się doszukałem pochodzącymi z Finlandii, czyli tego kraju
skandynawskiego, który fanom metalu kojarzy się dość skrajnie, że zapodam tylko
kilka nazw od Beherit, Impaled Nazarene po Nightwish! Jednak jak mnie po raz kolejny życie uczy - nie oceniaj grupy po kraju pochodzenia, bo pominiesz takie
ciosy jak The Black League z ich ostatnią fantastyczną produkcją czy właśnie
będący tematem tych wywodów Oddland. Nie będę się tu rozpisywał czym mogli się
inspirować twórcy Zdrady Zmysłów - jeśli trafnie rozszyfrowałem tytuł krążka,
tych wpływów jest bardzo wiele jednak głównym składnikiem kompozycji grupy jest
ich własny myślę, że dla zainteresowanych już zdecydowanie zauważalny
charakter. Rwane często riffy przeplatają się z melodyjnymi partiami, nakładają
na siebie, rozjeżdżają w perkusyjnych kanonadach podkreślonych żwawym,
oryginalnym basowym pulsem. Czysty, mocny wokal frontmana wraz z orientalnymi w
swoim charakterze rozwiązaniami melodycznymi dodaje utworom aury mistycznej,
jednak jeśli ktokolwiek po tym opisie spodziewa się ckliwości na poziomie
gotyckim mocno się zawiedzie. Emocje w tej muzie są silnie wyeksponowane,
charakter ich jest jednakże zupełnie inny, że użyje barwnego porównania -
takie to bardziej psychologiczne niż romantyczne. Tu duża zasługa jak wcześniej
wspomniałem sekcji rytmicznej, jej rola nie ogranicza się jedynie do
podkładania fundamentu. Jej zadaniem jest dodać do formy nerwowego,
intrygującego. Dla osób nie osłuchanych w takich dźwiękach, w pierwszych
kontaktach nieco chaotycznego wymiaru. To coś na kształt tego co na swoich
krążkach robił Nevermore, czyli łączył melodie, rwane struktury, silne zaśpiewy z
elementami daleko posuniętej instrumentalnej wirtuozerii. Właśnie ten
pierwiastek ekipy Loomisa jest szczególnie zauważalny! W obliczu obecnej
sytuacji w obozie amerykanów to właśnie Oddland perfekcyjnie wypełnia lukę po
nich pozostawioną. Umarł Nevermore, niech żyje Oddland!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz