klimatem Nowego Orleanu. A co
dostajemy na The Purple? Kawałki niewiele się od siebie różniące, obracające
się wokół jednej stylistyki, instrumentalnie, kompozycyjnie tylko solidne,
obdarte jednak z charakteru, który kiedyś sprawiał, iż każde poprzednie
wydawnictwo Down pozwalało na odkrywanie krążków w różnych wymiarach. Powyżej
aspekt muzyczny, teraz kilka słów o pokrętnej logice usprawiedliwiającej taki
krok. Mianowicie wszelkie wypowiedzi towarzyszące powstawaniu albumu i
wprowadzaniu go na rynek można by streścić w następujący sposób. Płyty w tych
czasach się nie sprzedają to nagrajmy w przeciągu krótkiego okresu cztery
albumy 35 minutowe, nazwijmy je epkami i sprzedajmy w cenie zbliżonej do
longplaya! Ratunku! Nie ogarniam takiej przewrotnej logiki. Chyba, że
zwyczajnie mając przekonanie o posiadaniu oddanej rzeszy fanów albumu z
prawdziwego zdarzenia im nagrywać się nie chciało - bo zwyczajnie to się nie
opłaca. Ale jak tu taką filozofię z gadką Anselmo o oddaniu scenie i fanom odbierać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz